Cześć, mam na imię Mariusz i od 2011 roku prowadzę bloga "staryjaponiec". Japońską motoryzacją zacząłem interesować się mniej więcej w 2005/2006 roku, od przeglądania zdjęć w ofertach sprzedaży, poprzez ściąganie całej masy informacji, opisów, przeróżnych dokumentów i mediów, natomiast dopiero od 2011 roku staram się dokładniej i poważniej zagłębiać w tematykę, aby wyszukiwać informacje oraz udostępniać je ludziom. Wkrótce doszedłem do przeglądania japońskiego internetu w poszukiwaniu ciekawych materiałów. Obecnie, moje zainteresowanie ogółem motoryzacji jest już na niskim poziomie.
Od początku uwielbiałem samochody po tuningu oraz z jakimkolwiek sportowym charakterem, nie gardzę żadnym typem silnika i napędu oraz nie mam manii dużych silników i mocy, nie mam też ulubionej marki i samochodu (jestem przywiązany do wszystkich japońskich marek), mam za to ulubione typy nadwozia: coupe, hatchback i roadster. Dawniej, w czasach fascynacji głównie Hondą, interesowały mnie klimaty JDM, natomiast dzisiaj mam do tego obojętny stosunek. Na ogół nie oglądam żadnego samochodowego sportu, nie interesuje mnie również drift, ale od czasu do czasu nie pogardzę ciekawostkami.
Imponuje mi podejście oraz nieskrępowana miłość Japończyków do motoryzacji, szukanie radości i emocji w pozornie prostych rzeczach bliskich każdemu, totalna wolność w modyfikowaniu samochodów oraz odpowiednia dawka szaleństwa. Podoba mi się sposób, w jaki pasjonaci japońskiej motoryzacji traktują samochody, jest tam miłość do każdego segmentu, od małych kei car, poprzez miejskie hatchbacki, sportowe coupe, prawdziwe terenówki, aż do luksusowych dużych sedanów, nic nie jest pomijane, włączając w to np. ciężarówki czy vany na rynku japońskim. Niektóre z pozoru zwykłe samochody, obdarzane są pasją i uwielbieniem większym niż modele "cenniejszych" marek, ponieważ mają w sobie duszę; sportowe samochody cały czas są modyfikowane oraz ulepszane, przez co w ogóle nie odstają od obecnych sportowych modeli i choć czas płynie to zainteresowanie nimi nie maleje; japońskie klasyki stają się coraz bardziej popularne i szanowane na świecie.
Moim zdaniem, to głównie oblicze japońskiego tuningu, modyfikowania japońskich samochodów, sportowa dusza, przyciąga ludzi z każdej strony, dlatego, że każdy znajduje tam coś dla siebie, nie ma miejsca na nudę, a potencjał samochodów zapewnia im długie życie. Na przykład sportowe modele zbudowane do time attack, dociśnięte do ziemi potężną aerodynamiką i napędzane nie mniej potężnymi silnikami. Miejskie samochody napakowane częściami, akcesoriami i gadżetami JDM, które zwracają uwagę każdym detalem. Piękne klasyki, poszerzone, zglebione, na unikalnej feldze, w klimatach Shakotan, albo po prostu odrestaurowane. Poobijane, rasowe driftowozy, z wyprutym wnętrzem, wysokim spojlerem, które cały dzień zwijają asfalt na torach driftingowych. Zwariowane modele z czasów gangów Bosozoku, z kosmicznymi bodykitami oraz dwumetrowymi, pionowymi rurami wydechowymi, z których wydobywający się dźwięk rzędowych szóstek sieje terror na mieście. Luksusowe sedany, z pneumatycznym zawieszeniem, bulgoczącym V8 pod maską, sunące nisko nad ziemią tak jak Vip Style nakazuje. Niemal seryjne z wyglądu samochody, z imponującą listą modyfikacji mechaniki, dopracowane pod każdym względem, gdzie priorytetem są osiągi wykorzystujące potencjał samochodu oraz prowadzenie i hamowanie dostosowane do jego dynamiki. I tak dalej.
To również kultowe silniki, oznaczenia które znają nie tylko fani tej motoryzacji, B18C, 4A-GE, 4G63, RB26DETT, 2JZ-GTE, 20B-REW, VR38DETT, 1UZ-FE i tak dalej. Często noszą miano "overengineered" co oznacza, że były tworzone na wyrost, często technologicznie wyprzedzały swoje czasy (i rywali), mają niesamowity potencjał, który ludzie wykorzystują do dziś oraz będą to robić przez kolejne lata.
I tak dalej, przykłady można wymieniać. Jest to tylko mój punkt widzenia, głównie z lat 2005-2012, ale jakby nie było, to wszystko ma swój niepowtarzalny klimat, którego raczej próżno szukać gdzie indziej. Moim zdaniem, japońska motoryzacja ma duszę jak żadna inna, przez to coraz bardziej ciekawi ludzi.
W marcu 2012 r. stałem się posiadaczem Suzuki Swift 1.3 GS z 1991 roku (druga generacja, po pierwszym faceliftingu). Samochód zdecydowanie najlepsze lata miał już za sobą. Z początku jako-tako mi służył, niestety od 2014 roku więcej stał, niż jeździł. Od czasu do czasu coś o nim wspomniałem na blogu: https://staryjaponiec.blogspot.com/search/label/mój samochód W 2016 roku, jego stan nie pozwalał na normalne poruszanie się po drogach, więc w sierpniu rozstałem się ze Swiftem, oddałem go na stację demontażu pojazdów.
Przyznam, że nie interesuje mnie mechanika samochodowa, na tym polu jestem i będę lamą, nie bardzo wiem jak "działa" większość rzeczy, nie wspominając o naprawianiu czy regulacji większości elementów. Nie ciekawią mnie takie tematy ponieważ nigdy nie miałem warunków aby się tym zajmować. Oczywiście szanuję ludzi którzy zajmują się grzebaniem w samochodach, w ramach pasji lub pracy. Po kupnie samochodu, powoli ogarniam podstawy (to, co muszę). Do jazdy samochodem podchodzę bardziej z konieczności, niż przyjemności.
Nie traktuję motoryzacji - w ogólnym tego słowa znaczeniu - jako pasji totalnie pochłaniającej całe życie, a raczej jako ciekawostkę. Staram się mieć do tego zdrowy stosunek i zachowuję odpowiedni dystans, aby zapewnić sobie również czas na inne przyjemności.
Poza blogiem, mój punkt widzenia na motoryzację mocno się zmienił od 2005 roku. Obecnie, częściej patrzę w kierunku nowych, miejskich i praktycznych samochodów, niż jakichś starych, sportowych modeli, skatowanych, zmęczonych, nad którymi trzeba siedzieć w garażu, ponieważ nie jest to na moje umiejętności, warunki, możliwości finansowe i nerwy. Ale to nie jest żadne ultimatum jakie sobie postawiłem, poza tym, staram się, aby nie kolidowało to z przedstawianiem informacji na blogu... których niestety będzie pojawiać się coraz mniej.
Od początku uwielbiałem samochody po tuningu oraz z jakimkolwiek sportowym charakterem, nie gardzę żadnym typem silnika i napędu oraz nie mam manii dużych silników i mocy, nie mam też ulubionej marki i samochodu (jestem przywiązany do wszystkich japońskich marek), mam za to ulubione typy nadwozia: coupe, hatchback i roadster. Dawniej, w czasach fascynacji głównie Hondą, interesowały mnie klimaty JDM, natomiast dzisiaj mam do tego obojętny stosunek. Na ogół nie oglądam żadnego samochodowego sportu, nie interesuje mnie również drift, ale od czasu do czasu nie pogardzę ciekawostkami.
Imponuje mi podejście oraz nieskrępowana miłość Japończyków do motoryzacji, szukanie radości i emocji w pozornie prostych rzeczach bliskich każdemu, totalna wolność w modyfikowaniu samochodów oraz odpowiednia dawka szaleństwa. Podoba mi się sposób, w jaki pasjonaci japońskiej motoryzacji traktują samochody, jest tam miłość do każdego segmentu, od małych kei car, poprzez miejskie hatchbacki, sportowe coupe, prawdziwe terenówki, aż do luksusowych dużych sedanów, nic nie jest pomijane, włączając w to np. ciężarówki czy vany na rynku japońskim. Niektóre z pozoru zwykłe samochody, obdarzane są pasją i uwielbieniem większym niż modele "cenniejszych" marek, ponieważ mają w sobie duszę; sportowe samochody cały czas są modyfikowane oraz ulepszane, przez co w ogóle nie odstają od obecnych sportowych modeli i choć czas płynie to zainteresowanie nimi nie maleje; japońskie klasyki stają się coraz bardziej popularne i szanowane na świecie.
Moim zdaniem, to głównie oblicze japońskiego tuningu, modyfikowania japońskich samochodów, sportowa dusza, przyciąga ludzi z każdej strony, dlatego, że każdy znajduje tam coś dla siebie, nie ma miejsca na nudę, a potencjał samochodów zapewnia im długie życie. Na przykład sportowe modele zbudowane do time attack, dociśnięte do ziemi potężną aerodynamiką i napędzane nie mniej potężnymi silnikami. Miejskie samochody napakowane częściami, akcesoriami i gadżetami JDM, które zwracają uwagę każdym detalem. Piękne klasyki, poszerzone, zglebione, na unikalnej feldze, w klimatach Shakotan, albo po prostu odrestaurowane. Poobijane, rasowe driftowozy, z wyprutym wnętrzem, wysokim spojlerem, które cały dzień zwijają asfalt na torach driftingowych. Zwariowane modele z czasów gangów Bosozoku, z kosmicznymi bodykitami oraz dwumetrowymi, pionowymi rurami wydechowymi, z których wydobywający się dźwięk rzędowych szóstek sieje terror na mieście. Luksusowe sedany, z pneumatycznym zawieszeniem, bulgoczącym V8 pod maską, sunące nisko nad ziemią tak jak Vip Style nakazuje. Niemal seryjne z wyglądu samochody, z imponującą listą modyfikacji mechaniki, dopracowane pod każdym względem, gdzie priorytetem są osiągi wykorzystujące potencjał samochodu oraz prowadzenie i hamowanie dostosowane do jego dynamiki. I tak dalej.
To również kultowe silniki, oznaczenia które znają nie tylko fani tej motoryzacji, B18C, 4A-GE, 4G63, RB26DETT, 2JZ-GTE, 20B-REW, VR38DETT, 1UZ-FE i tak dalej. Często noszą miano "overengineered" co oznacza, że były tworzone na wyrost, często technologicznie wyprzedzały swoje czasy (i rywali), mają niesamowity potencjał, który ludzie wykorzystują do dziś oraz będą to robić przez kolejne lata.
I tak dalej, przykłady można wymieniać. Jest to tylko mój punkt widzenia, głównie z lat 2005-2012, ale jakby nie było, to wszystko ma swój niepowtarzalny klimat, którego raczej próżno szukać gdzie indziej. Moim zdaniem, japońska motoryzacja ma duszę jak żadna inna, przez to coraz bardziej ciekawi ludzi.
W marcu 2012 r. stałem się posiadaczem Suzuki Swift 1.3 GS z 1991 roku (druga generacja, po pierwszym faceliftingu). Samochód zdecydowanie najlepsze lata miał już za sobą. Z początku jako-tako mi służył, niestety od 2014 roku więcej stał, niż jeździł. Od czasu do czasu coś o nim wspomniałem na blogu: https://staryjaponiec.blogspot.com/search/label/mój samochód W 2016 roku, jego stan nie pozwalał na normalne poruszanie się po drogach, więc w sierpniu rozstałem się ze Swiftem, oddałem go na stację demontażu pojazdów.
Przyznam, że nie interesuje mnie mechanika samochodowa, na tym polu jestem i będę lamą, nie bardzo wiem jak "działa" większość rzeczy, nie wspominając o naprawianiu czy regulacji większości elementów. Nie ciekawią mnie takie tematy ponieważ nigdy nie miałem warunków aby się tym zajmować. Oczywiście szanuję ludzi którzy zajmują się grzebaniem w samochodach, w ramach pasji lub pracy. Po kupnie samochodu, powoli ogarniam podstawy (to, co muszę). Do jazdy samochodem podchodzę bardziej z konieczności, niż przyjemności.
Nie traktuję motoryzacji - w ogólnym tego słowa znaczeniu - jako pasji totalnie pochłaniającej całe życie, a raczej jako ciekawostkę. Staram się mieć do tego zdrowy stosunek i zachowuję odpowiedni dystans, aby zapewnić sobie również czas na inne przyjemności.
Poza blogiem, mój punkt widzenia na motoryzację mocno się zmienił od 2005 roku. Obecnie, częściej patrzę w kierunku nowych, miejskich i praktycznych samochodów, niż jakichś starych, sportowych modeli, skatowanych, zmęczonych, nad którymi trzeba siedzieć w garażu, ponieważ nie jest to na moje umiejętności, warunki, możliwości finansowe i nerwy. Ale to nie jest żadne ultimatum jakie sobie postawiłem, poza tym, staram się, aby nie kolidowało to z przedstawianiem informacji na blogu... których niestety będzie pojawiać się coraz mniej.