Niedawno szlag trafił linię telefoniczną na moim osiedlu, kilka dni bez neta zaowocowało poniższym wpisem, ponieważ jakoś tak zdałem sobie sprawę, że w końcu to tylko blog i mogę sobie tu pisać o czymkolwiek, choćby było luźno związane z motoryzacją. No i właśnie ten - przydługi - wpis nie ma raczej nic wspólnego z japońską motoryzacją, no ale naszła mnie ochota na opisanie wyścigowych gier, które zapadły mi w pamięci przez cały okres posiadania przeze mnie dwóch komputerów. Wczesne lata 90, pierwszy komputer, moja utopia, Commodore 64, standardowa wersja na kasety...
Który to był rok? 1992? 1993? Jakoś tak. Prawdopodobnie dwie pierwsze gry jakie pamiętam, związane z jakimikolwiek wyścigami to:
Pit Stop II
oraz Top Cross
Pierwsza to wyścigi bolidów, natomiast druga to jazda motocyklami przez różne trasy z przeszkodami, z czasem motocykl jechał coraz szybciej, coraz trudniej było omijać przeszkody.
Kolejne o podobnej tematyce, to Pole Postion II
oraz Super Scramble Simulator
Trzeba było umiejętnie sterować motocyklem, np. podnosząc przednie koło przy wjeżdżaniu na przeszkody, czy też odpowiednio lądować po skoku przez przeszkodę itp.
Był też genialny Stunt Car Racer
Uwielbiałem tą grę, wciągała niesamowicie, miała świetne tory. No i była w 3D hehe.
Test Drive również pamiętam.
Ten widok ze środka samochodu... hehe... ale wtedy to było coś.
Była jeszcze jedna, z motocyklową tematyką - Action Biker:
Lubiłem w nią grać ponieważ w przeciwieństwie do większości innych, oferowała możliwość swobodnej jazdy, sprawiało mi to niewyobrażalną frajdę.
Było tych gier dużo więcej, ale kto by je wszystkie zapamiętał, to było tak dawno. Jednak wtedy bardziej kręciły mnie gry platformowe, które dominowały na C64.
Kiedy kumplowi kupili Amige, zacząłem u niego przesiadywać sporo czasu, skończyło się na tym, że po jakimś czasie koleś nie chciał mnie już wpuszczać do domu hehe. Jednak później inni kumple z ulicy też "zainteresowali się" jego Amigą i nawet razem kupowaliśmy i załatwialiśmy gry. W jaką wyścigówkę najczęściej mogliśmy grać na Amidzie?? Wiadomo - Lotus Turbo Challenge 2
Kiedy kumplowi kupili Amige, zacząłem u niego przesiadywać sporo czasu, skończyło się na tym, że po jakimś czasie koleś nie chciał mnie już wpuszczać do domu hehe. Jednak później inni kumple z ulicy też "zainteresowali się" jego Amigą i nawet razem kupowaliśmy i załatwialiśmy gry. W jaką wyścigówkę najczęściej mogliśmy grać na Amidzie?? Wiadomo - Lotus Turbo Challenge 2
Muzyka z intro nadal powoduje przyjemne dreszcze.
Super Skidmarks - ten tytuł również pamiętam.
Ale i tak nadal wolałem platformówki, a do tego bijatyki i czasami strategie. Poza Amigą, był też inny sprzęt drugiego kumpla - IBM PC/AT 286. "Eeeee cho idziemy pograć na AJBIEMIE". Po takich sesjach, zacząłem męczyć rodzinę, aby po zakończeniu podstawówki, kupili mi PC. W sumie plan średnio wypalił, ponieważ PC dostałem dopiero rok później (połowa lat 90), w dodatku komputer został zakupiony od (jak się później okazało) złodziejskiej firmy, przeciwko której kilka lat później odbywały się procesy w sądzie. Wracając do tematu, średnio pamiętam konfigurację mojego pierwszego komputera, na pewno był to procesor Pentium MMX 200MHz i grafika S3 Virge 2MB, a dalej... hmm... dysk 1.6 GB, 64 MB ram, jakoś tak. Niestety z czasem sprzęt ulegał coraz częstszym awariom, w końcu byłem zmuszony kupić nową płytę z procesorem (mniej więcej końcówka lat 90). Był to Celeron 366 MHz.
Tak czy inaczej, jeśli chodzi o PC, jednymi z pierwszych gier wyścigowych jakie pamiętam, były:
Tak czy inaczej, jeśli chodzi o PC, jednymi z pierwszych gier wyścigowych jakie pamiętam, były:
Screamer 2
http://www.youtube.com/watch?v=cmvQRdD-n0k&hd=1
The Need For Speed
http://www.youtube.com/watch?v=RsYlD7mezxk&hd=1
Moto Racer
http://www.youtube.com/watch?v=dJE8qJHsvX8&hd=1
Sega Rally Championship
http://www.youtube.com/watch?v=5RGKFevimr4&hd=1
Mobil 1 Rally Championship
http://www.youtube.com/watch?v=LCpsdwHF4LQ&hd=1
Monster Truck Madness
http://www.youtube.com/watch?v=r49PFMv-Yc4&hd=1
Motocross Madness
http://www.youtube.com/watch?v=wIzR-Rwiqg8&hd=1
Colin McRae Rally
http://www.youtube.com/watch?v=-NyHtDYnDCw&hd=1
Ultimate Race Pro
http://www.youtube.com/watch?v=-HnNkg4wgY4&hd=1
Motorhead
http://www.youtube.com/watch?v=k1FwpZieo64&hd=1
http://www.youtube.com/watch?v=cmvQRdD-n0k&hd=1
The Need For Speed
http://www.youtube.com/watch?v=RsYlD7mezxk&hd=1
Moto Racer
http://www.youtube.com/watch?v=dJE8qJHsvX8&hd=1
Sega Rally Championship
http://www.youtube.com/watch?v=5RGKFevimr4&hd=1
Mobil 1 Rally Championship
http://www.youtube.com/watch?v=LCpsdwHF4LQ&hd=1
Monster Truck Madness
http://www.youtube.com/watch?v=r49PFMv-Yc4&hd=1
Motocross Madness
http://www.youtube.com/watch?v=wIzR-Rwiqg8&hd=1
Colin McRae Rally
http://www.youtube.com/watch?v=-NyHtDYnDCw&hd=1
Ultimate Race Pro
http://www.youtube.com/watch?v=-HnNkg4wgY4&hd=1
Motorhead
http://www.youtube.com/watch?v=k1FwpZieo64&hd=1
Do dziś pamiętam któryś numer gazety Secret Service i recenzje Screamera 2 na ostatniej stronie, grafika powalała, a sama gra otrzymała ocenę chyba 9/10. Moto Racer pamiętam z płyty CD dodawanej do Secret Service. Motocross Madness - wjeżdżanie na te strome góry tylko po to, aby po dojechaniu kawałek dalej wystrzelić się w powietrze heheh. Kumple przychodzili i robiliśmy "turnieje" na wykręcenie najlepszego czasu w NFS, nawet do dzisiaj posiadam nasz "zeszyt" w którym notowaliśmy czasy. W sumie śmieszna rzecz z tym pierwszym NFS z 1995 r., śmieszna w takim sensie, że ja dopiero niedawno zdałem sobie sprawę, że w tej grze można było jeździć NSX, Suprą i RX-7. Gdy robiłem porządek z gratami w pokoju, przypadkiem zerknąłem w wyżej wspomniany zeszyt i zobaczyłem tam nazwy tych samochodów. Tak z ręką na sercu, to od końca lat 90 w ogóle nie interesowałem się tą grą.
Wracając do tematu, podobne "turnieje" robiliśmy w Colin McRae Rally. Toczyliśmy też walki na podzielonym ekranie w Rally Championship, ci którzy grali w tą grę wiedzą ile trwało przejechanie niektórych tras, a ci którzy nie grali... no cóż, informuje, że ponad 30 minut.
Oczywiście nie sposób też pominąć...
Wracając do tematu, podobne "turnieje" robiliśmy w Colin McRae Rally. Toczyliśmy też walki na podzielonym ekranie w Rally Championship, ci którzy grali w tą grę wiedzą ile trwało przejechanie niektórych tras, a ci którzy nie grali... no cóż, informuje, że ponad 30 minut.
Oczywiście nie sposób też pominąć...
Carmageddona
http://www.youtube.com/watch?v=cM9Ggi9Mwdo&hd=1
oraz Destruction Derby
http://www.youtube.com/watch?v=8NDzvQ8WVkM&hd=1
http://www.youtube.com/watch?v=cM9Ggi9Mwdo&hd=1
oraz Destruction Derby
http://www.youtube.com/watch?v=8NDzvQ8WVkM&hd=1
...reprezentujących taką trochę "inną" stronę wyścigów. Prawdę mówiąc, nie grałem w Carmageddona dla "satysfakcji" zamiatania bokiem staruszek na przejściach dla pieszych, ale dla fizyki prowadzenia samochodu. Dla mnie, to była chyba pierwsza gra, w której tracenie przyczepności i inicjowanie poślizgów było takie przyjemne.
A ciekawe kto pamięta... Interstate '76.
http://www.youtube.com/watch?v=2iuGgxtkiSE&hd=1
http://www.youtube.com/watch?v=2iuGgxtkiSE&hd=1
Rrraaany, jak ja lubiłem tą grę. Choć to w sumie gra samochodowa z fabułą, a nie czyste wyścigi.
Komputer sprawował się dobrze, ale wytrzymał chyba 2 lata i wymieniłem go na "biurowego PC" (wszystko zintegrowane) - Celeron 533 MHz, którego najbardziej kojarzę z kilkoma częściami NBA Live, ponieważ to głównie w te gry wtedy młóciłem i to ostro. No ale w końcu 533 MHz okazywało się zbyt słabe dla nowych gier, stąd też przez około 3 lata nie grałem w nic, z nikim nie rozmawiałem na temat gier, generalnie nie interesowałem się żadnymi grami, w zamian w wolnych chwilach robiłem strony www i czasami muzykę.
W końcu przyszedł czas na niemal całkowicie "nowy" komputer (zostawiłem tylko dysk, monitor, klawiaturę i mysz), kupiony wspólnie z bratem. Był nim... znów Celeron heh, tym razem 2.5 GHz pod LGA-775, do tego mobo MSI, 512 MB ram i używana grafika ATI Radeon 9200 128 MB. Był to rok 2005, jeśli dobrze pamiętam. Wtedy myślałem, że wyrosłem z gier, no ale jak się okazało - myliłem się. Znów zaczęło się granie.
A co w 2005 roku było najpopularniejszą wyścigówką na PC?? Oczywiście któraś z kolei część Need For Speed i Colin McRae Rally (lub produkcje SimBin/10tacle Studios, czyli symulacje, ale ja wtedy nie interesowałem się nimi). W tamtym czasie, ostatnią częścią NFS w jaką grałem, była trzecia - Hot Pursuit. Ominęło mnie High Stakes, Porsche Unleashed, Motor City Online i Hot Pursuit 2. Z czasem zacząłem nadrabiać zaległości odnośnie niektórych. Jeśli mowa o Porsche Unleashed, wielu uważa ją za najlepszego NFS, cóż... zapewne byłbym wśród nich, gdyby nie jedna rzecz - samochody Porsche. Nie cierpię ich, z całym szacunkiem dla fanów i właścicieli. Próbowałem grać w tą grę, ale pomimo fajnej fizyki, odpychało mnie od niej.
No więc po tych kilku latach przymusowego odpoczynku od gier, pierwsza wyścigowa, jaka się trafiła na "nowym" komputerze, to... Richard Burns Rally. Nie mogłem gorzej trafić. Symulacja. Co ja wtedy wiedziałem o symulacjach? chyba tylko to, że w żadną nigdy nie grałem. Granie w RBR na klawiaturze spowodowało, że z pianą na ustach wywaliłem tą grę z dysku. Kolejną grą, był Need For Speed Most Wanted. Nie wiem jak te nowe NFS, ponieważ ostatni w jakiego próbowałem grać, to Shift, ale Most Wanted jest dla mnie zdecydowanie najlepszym NFS. Idealna zręcznościowa ściganka. Miała wszystko, czego oczekiwałem od takiej gry. Później wpadły kolejne NFS - Underground 1 i 2, najbardziej "tuningowe" części. Tamtejsze Need For Speedy miały jeszcze jedną rzecz, która sprawiała, że tak mnie wciągały - możliwość swobodnej jazdy. Po raz kolejny o tym wspominam, ponieważ kręcą mnie takie rzeczy, jak wspominałem na początku.
Zacząłem sobie pogrywać w to, co mnie ominęło, czyli np. Colin McRae Rally - trzecia, czwarta i piąta część. Z pośród nich, czwarta (04) spodobała mi się najbardziej. Przeszedłem tą grę kilka razy, co jak dla mnie jest ewenementem. Zdecydowanie najlepsza część serii, IMHO.
Z innych gier, to np. TOCA 3, Screamer 4x4, czy też polska produkcja Xpand Rally i jej druga część.
Wkrótce nastąpiła kolejna zmiana konfiguracji, wpadł Athlon64 3700+ 2.2 GHz, a do tego wkrótce dołączył całkiem świeży na rynku Radeon X800 GTO, niestety niedługo potem pożegnałem zacnego Radosława, a przywitałem GeForce 7600GT. I na takiej konfiguracji wytrzymałem sporo.
Zaczęło mnie coraz bardziej ciągnąć do motoryzacji, ale tak "na poważnie". Nieśmiałe przeglądanie różnych serwisów (w tym ogłoszeniowych), zbieranie materiałów, czytanie dedykowanych for dyskusyjnych itd. Był chyba rok 2006 i to właśnie wtedy doznałem japońskiego objawienia... ale o tym już pisałem w pierwszym wpisie na tym blogu.
Odnośnie gier, przewinęły się takie jak Need For Speed Pro Street (doszedłem do połowy kariery i mnie trochę znudziła), Xpand Rally Extreme (całkiem niezła, dobry konkurent dla starych Colinów), Colin Dirt (krótko w nią grałem, irytowała mnie, najgorsza część spośród wszystkich sygnowanych Colinem), FlatOut, aż w końcu trafiła się jedna, która dokonała przemeblowania w moim rankingu "najlepszej gry wyścigowej w życiu" i do dziś jest na pierwszym miejscu. Mowa o Test Drive Unlimited. Grałem w tą grę niemal półtora roku DZIEŃ W DZIEŃ. Czy to normalne? A skąd! Jak to w ogóle możliwe? Nie mam pojęcia! Wirtualne włóczenie się po wirtualnej wyspie, w wirtualnym Farboud GTS Supercharged lub Nissanie 350Z, ewentualnie walka z przyczepnością na czwartym biegu w Chryslerze ME Four-Twelve... Miałem w dupie wyścigi, wydawało mi się, że już dość się naścigałem i czas zasmakować rozkoszy beztroskiej wirtualnej jazdy w samochodach, na jakie nigdy nie będzie mnie stać. Kluczem było odblokowanie hardcore mode, później zaczęła się wielka włóczęga po wyspie. Z przyjemnością uruchamiałem tą grę, olewałem wszystko inne, wolność i swoboda wylewały się z niej, a ja to wchłaniałem niczym gąbka. Można powiedzieć, że na taką grę jak TDU, czekałem całe życie, jeśli chodzi o grę samochodową.
Kiedy TDU coraz bardziej mi się nudziło, zacząłem czuć potrzebę wypróbowania symulatorów, korciły mnie. No i tak zaczęła się moja symulacyjna miłość, która sprawiła, że zręcznościowe ścigałki przestały mnie niemal totalnie interesować. Pierwszym symulatorem był genialny GTR2. Oczywiście granie na klawiaturze ograniczało się do samotnej jazdy i kręcenia czasów, ponieważ postawiłem sobie jakiś chory punkt honoru, że nie będę korzystał z żadnych pomocy (oprócz "automatycznego sprzęgła"), a taka jazda z przeciwnikami nie miała większego sensu. No ale moje oczarowanie fizyką spowodowało, że wyłączyłem wszystkie pomoce i samotnie kręciłem czasy, co stało się moim nałogiem do samego końca grania w symulatory. Niedługo potem zamieniłem strzałki na myszkę - w sensie włączyłem sterowanie oraz gaz/hamulec (LPM/RPM) na myszce, a zmianę biegów pozostawiłem na klawiaturze. To było totalnie nowe doświadczenie, grało się o wiele lepiej, niż na klawiaturze.
Później przyszedł czas na Live For Speed oraz rFactor - równocześnie. No i znów - piorunujące wrażenie. Genialne gry. Ponownie sterowanie myszką i klawiaturą (choć w rFactor musiałem korzystać z "wirtualnego joysticka" hehe, taki fajny program, który umożliwiał ustawienie sterowania myszką). Dodatkowo, w rFactor zacząłem ogarniać mody, ściągałem ich całe masy - od bolidów F1, poprzez rajdy, a kończąc na seryjnych samochodach.
Race: The WTCC Game, kolejny tytuł, w który lubiłem pogrywać, szczególnie jazda starymi BMW i Alfa Romeo.
Ale nadal mi czegoś brakowało. Tym czymś była oczywiście kierownica. Szukałem czegoś niedrogiego, ponieważ nie wiedziałem w jakim stopniu mnie to wciągnie. Wybór padł na Saitek R660 GT (chciałem coś z sekwencyjną skrzynią). Ciekawostka - kupiłem ją (nową) w 2008 r., a sprzedałem w 2010 r. za dokładnie taką samą cenę. Rewelacyjny sprzęt, choć z biegiem czasu, niewielki kąt skrętu dał się troszkę we znaki.
Granie na kierownicy było pięknym doświadczeniem. Sam rFactor z kilkudziesięcioma modami zastępował mi wiele gier i to właśnie w niego grałem najczęściej. Ale oprócz niego, były oczywiście wspomniane wcześniej GTR2 (również z kilkoma modami i patchem z simracing.pl), Race oraz Live For Speed, którego odpalałem aby pośmigać na KJS, jak również aby tworzyć (po zebraniu odpowiednich danych) odpowiedniki samochodów typu Civic, CRX, Colt, Swift, Sunny, 200SX, Celica itd. w różnych opcjach silnikowych. Postanowiłem również spróbować ponownie Richard Burns Rally, wiedziałem, że teraz będzie się w to grało zupełnie inaczej. Wszelkie rajdy były teraz całkowicie nowym przeżyciem w porównaniu do zręcznościowego Colina McRae. Mody grupy B, Hill Climb itp., fajnie było wirtualnie okiełznywać te potwory. Abstrahując od rajdowych modów, najbardziej uwielbiałem jeździć modami seryjnych samochodów, np. Toyota Supra MK4 najbardziej zapadła mi w pamięci, podobnie jak któreś BMW M3, chyba E92, ale to w mniejszym stopniu. Niestety, jak wiadomo, takowych modów nie było i nie ma zbyt wiele, zdecydowana większość to mody z pojazdami wyścigowymi. No ale jakoś specjalnie mi to nie przeszkadzało, ponieważ wyścigowe też lubiłem (mod dodający Toyote AE86 w wyścigowej specyfikacji N2 - przegenialny, podobnie jak Super GT dla GTR2).
W między czasie GeForce 7600GT wyzionął ducha, była to pierwsza karta graficzna która mi się "popsuła". Kupiłem Radeona HD4650 DDR3, a kilka miesięcy później w miejsce jednordzeniowego Athlona64 2.2GHz, wskoczył dwurdzeniowy Athlon64 2.5GHz.
Nadszedł rok 2010, postanowiłem sprzedać kierownicę, z kilku przyczyn, jedną z nich (nie tą główną) było to, że po dwóch latach, kąt skrętu 180 stopni przestał mi wystarczać. Kiedy zabrakło kierownicy, przygasła chęć grania w jakiekolwiek gry wyścigowe, po prostu nie mogłem się przemóc aby znów wciskać strzałki na klawiaturze, bądź sterować myszką, na dłużej niż "kilka chwil". TDU2? - to już nie to samo. Colin Dirt 2? - już tego nie czuję. GRID? - kilkanaście dni i uninstall (aczkolwiek przyznam - świetna zręcznościówka). GT Legends? - cholera, dlaczego ja w to nie grałem gdy miałem kierownicę... itd. Jednak nie wszystko stracone. Pociąg do symulatorów nadal we mnie żyje, nie wykluczam kupna Logitecha Driving Force Pro (lub jego następcy, jeśli niedługo wyjdzie). Nawet pomimo prawka w kieszeni i kupna własnego samochodu, póki co, nie chcę zrezygnować z symulatorów. Raczej wyrosłem już z Need For Speedów, Colinów McRae itp. zręcznościówek, ale złego słowa o tych grach nie powiem, może nie każda część była doskonała, ale ja spędziłem przy większości z nich miłe chwile.
Żałuję, że nie pamiętam wszystkich wyścigowych gier w jakie grałem. Pominąłem tytuły w stylu POD, Rollcage czy Wipeout, które choć są świetne, to mają niewiele wspólnego z "samochodami". Gry o tematyce wyścigów bolidami i motocyklami średnio mnie interesowały, zaliczyłem ich kilka, ale nigdy nie wciągnęły mnie na dłużej niż kilkanaście dni.
A co w 2005 roku było najpopularniejszą wyścigówką na PC?? Oczywiście któraś z kolei część Need For Speed i Colin McRae Rally (lub produkcje SimBin/10tacle Studios, czyli symulacje, ale ja wtedy nie interesowałem się nimi). W tamtym czasie, ostatnią częścią NFS w jaką grałem, była trzecia - Hot Pursuit. Ominęło mnie High Stakes, Porsche Unleashed, Motor City Online i Hot Pursuit 2. Z czasem zacząłem nadrabiać zaległości odnośnie niektórych. Jeśli mowa o Porsche Unleashed, wielu uważa ją za najlepszego NFS, cóż... zapewne byłbym wśród nich, gdyby nie jedna rzecz - samochody Porsche. Nie cierpię ich, z całym szacunkiem dla fanów i właścicieli. Próbowałem grać w tą grę, ale pomimo fajnej fizyki, odpychało mnie od niej.
No więc po tych kilku latach przymusowego odpoczynku od gier, pierwsza wyścigowa, jaka się trafiła na "nowym" komputerze, to... Richard Burns Rally. Nie mogłem gorzej trafić. Symulacja. Co ja wtedy wiedziałem o symulacjach? chyba tylko to, że w żadną nigdy nie grałem. Granie w RBR na klawiaturze spowodowało, że z pianą na ustach wywaliłem tą grę z dysku. Kolejną grą, był Need For Speed Most Wanted. Nie wiem jak te nowe NFS, ponieważ ostatni w jakiego próbowałem grać, to Shift, ale Most Wanted jest dla mnie zdecydowanie najlepszym NFS. Idealna zręcznościowa ściganka. Miała wszystko, czego oczekiwałem od takiej gry. Później wpadły kolejne NFS - Underground 1 i 2, najbardziej "tuningowe" części. Tamtejsze Need For Speedy miały jeszcze jedną rzecz, która sprawiała, że tak mnie wciągały - możliwość swobodnej jazdy. Po raz kolejny o tym wspominam, ponieważ kręcą mnie takie rzeczy, jak wspominałem na początku.
Zacząłem sobie pogrywać w to, co mnie ominęło, czyli np. Colin McRae Rally - trzecia, czwarta i piąta część. Z pośród nich, czwarta (04) spodobała mi się najbardziej. Przeszedłem tą grę kilka razy, co jak dla mnie jest ewenementem. Zdecydowanie najlepsza część serii, IMHO.
Z innych gier, to np. TOCA 3, Screamer 4x4, czy też polska produkcja Xpand Rally i jej druga część.
Wkrótce nastąpiła kolejna zmiana konfiguracji, wpadł Athlon64 3700+ 2.2 GHz, a do tego wkrótce dołączył całkiem świeży na rynku Radeon X800 GTO, niestety niedługo potem pożegnałem zacnego Radosława, a przywitałem GeForce 7600GT. I na takiej konfiguracji wytrzymałem sporo.
Zaczęło mnie coraz bardziej ciągnąć do motoryzacji, ale tak "na poważnie". Nieśmiałe przeglądanie różnych serwisów (w tym ogłoszeniowych), zbieranie materiałów, czytanie dedykowanych for dyskusyjnych itd. Był chyba rok 2006 i to właśnie wtedy doznałem japońskiego objawienia... ale o tym już pisałem w pierwszym wpisie na tym blogu.
Odnośnie gier, przewinęły się takie jak Need For Speed Pro Street (doszedłem do połowy kariery i mnie trochę znudziła), Xpand Rally Extreme (całkiem niezła, dobry konkurent dla starych Colinów), Colin Dirt (krótko w nią grałem, irytowała mnie, najgorsza część spośród wszystkich sygnowanych Colinem), FlatOut, aż w końcu trafiła się jedna, która dokonała przemeblowania w moim rankingu "najlepszej gry wyścigowej w życiu" i do dziś jest na pierwszym miejscu. Mowa o Test Drive Unlimited. Grałem w tą grę niemal półtora roku DZIEŃ W DZIEŃ. Czy to normalne? A skąd! Jak to w ogóle możliwe? Nie mam pojęcia! Wirtualne włóczenie się po wirtualnej wyspie, w wirtualnym Farboud GTS Supercharged lub Nissanie 350Z, ewentualnie walka z przyczepnością na czwartym biegu w Chryslerze ME Four-Twelve... Miałem w dupie wyścigi, wydawało mi się, że już dość się naścigałem i czas zasmakować rozkoszy beztroskiej wirtualnej jazdy w samochodach, na jakie nigdy nie będzie mnie stać. Kluczem było odblokowanie hardcore mode, później zaczęła się wielka włóczęga po wyspie. Z przyjemnością uruchamiałem tą grę, olewałem wszystko inne, wolność i swoboda wylewały się z niej, a ja to wchłaniałem niczym gąbka. Można powiedzieć, że na taką grę jak TDU, czekałem całe życie, jeśli chodzi o grę samochodową.
Kiedy TDU coraz bardziej mi się nudziło, zacząłem czuć potrzebę wypróbowania symulatorów, korciły mnie. No i tak zaczęła się moja symulacyjna miłość, która sprawiła, że zręcznościowe ścigałki przestały mnie niemal totalnie interesować. Pierwszym symulatorem był genialny GTR2. Oczywiście granie na klawiaturze ograniczało się do samotnej jazdy i kręcenia czasów, ponieważ postawiłem sobie jakiś chory punkt honoru, że nie będę korzystał z żadnych pomocy (oprócz "automatycznego sprzęgła"), a taka jazda z przeciwnikami nie miała większego sensu. No ale moje oczarowanie fizyką spowodowało, że wyłączyłem wszystkie pomoce i samotnie kręciłem czasy, co stało się moim nałogiem do samego końca grania w symulatory. Niedługo potem zamieniłem strzałki na myszkę - w sensie włączyłem sterowanie oraz gaz/hamulec (LPM/RPM) na myszce, a zmianę biegów pozostawiłem na klawiaturze. To było totalnie nowe doświadczenie, grało się o wiele lepiej, niż na klawiaturze.
Później przyszedł czas na Live For Speed oraz rFactor - równocześnie. No i znów - piorunujące wrażenie. Genialne gry. Ponownie sterowanie myszką i klawiaturą (choć w rFactor musiałem korzystać z "wirtualnego joysticka" hehe, taki fajny program, który umożliwiał ustawienie sterowania myszką). Dodatkowo, w rFactor zacząłem ogarniać mody, ściągałem ich całe masy - od bolidów F1, poprzez rajdy, a kończąc na seryjnych samochodach.
Race: The WTCC Game, kolejny tytuł, w który lubiłem pogrywać, szczególnie jazda starymi BMW i Alfa Romeo.
Ale nadal mi czegoś brakowało. Tym czymś była oczywiście kierownica. Szukałem czegoś niedrogiego, ponieważ nie wiedziałem w jakim stopniu mnie to wciągnie. Wybór padł na Saitek R660 GT (chciałem coś z sekwencyjną skrzynią). Ciekawostka - kupiłem ją (nową) w 2008 r., a sprzedałem w 2010 r. za dokładnie taką samą cenę. Rewelacyjny sprzęt, choć z biegiem czasu, niewielki kąt skrętu dał się troszkę we znaki.
Granie na kierownicy było pięknym doświadczeniem. Sam rFactor z kilkudziesięcioma modami zastępował mi wiele gier i to właśnie w niego grałem najczęściej. Ale oprócz niego, były oczywiście wspomniane wcześniej GTR2 (również z kilkoma modami i patchem z simracing.pl), Race oraz Live For Speed, którego odpalałem aby pośmigać na KJS, jak również aby tworzyć (po zebraniu odpowiednich danych) odpowiedniki samochodów typu Civic, CRX, Colt, Swift, Sunny, 200SX, Celica itd. w różnych opcjach silnikowych. Postanowiłem również spróbować ponownie Richard Burns Rally, wiedziałem, że teraz będzie się w to grało zupełnie inaczej. Wszelkie rajdy były teraz całkowicie nowym przeżyciem w porównaniu do zręcznościowego Colina McRae. Mody grupy B, Hill Climb itp., fajnie było wirtualnie okiełznywać te potwory. Abstrahując od rajdowych modów, najbardziej uwielbiałem jeździć modami seryjnych samochodów, np. Toyota Supra MK4 najbardziej zapadła mi w pamięci, podobnie jak któreś BMW M3, chyba E92, ale to w mniejszym stopniu. Niestety, jak wiadomo, takowych modów nie było i nie ma zbyt wiele, zdecydowana większość to mody z pojazdami wyścigowymi. No ale jakoś specjalnie mi to nie przeszkadzało, ponieważ wyścigowe też lubiłem (mod dodający Toyote AE86 w wyścigowej specyfikacji N2 - przegenialny, podobnie jak Super GT dla GTR2).
W między czasie GeForce 7600GT wyzionął ducha, była to pierwsza karta graficzna która mi się "popsuła". Kupiłem Radeona HD4650 DDR3, a kilka miesięcy później w miejsce jednordzeniowego Athlona64 2.2GHz, wskoczył dwurdzeniowy Athlon64 2.5GHz.
Nadszedł rok 2010, postanowiłem sprzedać kierownicę, z kilku przyczyn, jedną z nich (nie tą główną) było to, że po dwóch latach, kąt skrętu 180 stopni przestał mi wystarczać. Kiedy zabrakło kierownicy, przygasła chęć grania w jakiekolwiek gry wyścigowe, po prostu nie mogłem się przemóc aby znów wciskać strzałki na klawiaturze, bądź sterować myszką, na dłużej niż "kilka chwil". TDU2? - to już nie to samo. Colin Dirt 2? - już tego nie czuję. GRID? - kilkanaście dni i uninstall (aczkolwiek przyznam - świetna zręcznościówka). GT Legends? - cholera, dlaczego ja w to nie grałem gdy miałem kierownicę... itd. Jednak nie wszystko stracone. Pociąg do symulatorów nadal we mnie żyje, nie wykluczam kupna Logitecha Driving Force Pro (lub jego następcy, jeśli niedługo wyjdzie). Nawet pomimo prawka w kieszeni i kupna własnego samochodu, póki co, nie chcę zrezygnować z symulatorów. Raczej wyrosłem już z Need For Speedów, Colinów McRae itp. zręcznościówek, ale złego słowa o tych grach nie powiem, może nie każda część była doskonała, ale ja spędziłem przy większości z nich miłe chwile.
Żałuję, że nie pamiętam wszystkich wyścigowych gier w jakie grałem. Pominąłem tytuły w stylu POD, Rollcage czy Wipeout, które choć są świetne, to mają niewiele wspólnego z "samochodami". Gry o tematyce wyścigów bolidami i motocyklami średnio mnie interesowały, zaliczyłem ich kilka, ale nigdy nie wciągnęły mnie na dłużej niż kilkanaście dni.
No i to byłoby na tyle. Na dzień dzisiejszy totalnie nie wiem co się kręci w świecie wirtualnych wyścigów, ale może jeszcze kiedyś ponownie się tym zainteresuje. Póki co, jeśli chodzi o gry, skupiam się na cRPG i FPS... choć na obecnej konfiguracji, w większości przypadków pozostają mi tylko tytuły wydane do roku 2009.
0 komentarze:
Prześlij komentarz